Marcinkiewicz-Lukas na trzecim miejscu w Poznaniu
2005-07-11

Marcinkiewicz-Lukas na trzecim miejscu w Poznaniu

Na torze wyścigowym Poznań odbyła się piąta runda długodystansowych samochodowych mistrzostw Polski. Wśród 25 załóg, które wzięły udział w trzygodzinnym wyścigu Maciej Marcinkiewicz wraz z Robertem Lukasem wystartowali Volkswagenem Golfem TDI. Wyścig, odbywający się przy zmiennej pogodzie obfitował w wiele dramatycznych sytuacji. W jego trakcie na torze aż dwa razy pojawiał się Safety Car.

Podczas wyścigu pucharowego Robert rozbił golfa i niestety mechanicy nie dali rady odbudować go na start do długiego dystansu. Niemalże w ostatniej chwili udało się wypożyczyć identyczny samochód od organizatora pucharu. Po dwóch dodatkowych nieprzewidzianych pit stopach, Maciej Marcinkiewicz razem z Robertem Lukasem zajęli trzecie miejsce w klasie do 3500 cm i 8 w klasyfikacji generalnej.
Maciej Marcinkiewicz:"Przed wyścigiem długodystansowym mechanicy do ostatniej chwili próbowali zreanimować nasz samochód. Jednak musieli się poddać na niecałą godzinę przed wyścigiem. Drugiego golfa dostaliśmy dosłownie 10 minut przed startem, jedyne co zdążyliśmy - to zatankować i przykleić nasze nazwiska. Zresztą i tak spóźniliśmy się i do wyścigu startowałem z depo. Po pierwszym okrążeniu musiałem zjechać na pit stop bo okazało się, że auto miało kilka przejść podczas wyścigu pucharowego. W aucie między innymi obcierało koło, a o prawidłowej geometrii w ogóle nie mogło być mowy. Po tej wizycie miałem ponad okrążenie straty. Musiałem mocno gonić. Po około godzinie pękła opona i na strzępach dotoczyłem się do boksu. Znowu strata. Po 15 minutach bardzo mocno się rozpadało. Całe szczęście wcześniej założono opony z lekkim bieżnikiem, coś pomiędzy Intermediate a deszczówką, więc nie musiałem zjeżdżać na zmianę. Miałem ciągłe problemy z regulacją hamulców i na najwolniejszym zakręcie chyba z pięć razy pod rząd wypadałem w trawę lub wykonywałem spin'a. Niezły ubaw mieli Ci co obserwowali ten zakręt. Po półtorej godziny za kierownicę wsiadł Robert. Auto tylko zatankowaliśmy, bez zmiany kół. Opony z okrążenia na okrążenie były w coraz gorszym stanie i Robert miał czasami problemy z utrzymaniem się na torze, ale mimo to dzielnie dojechał do mety. Na początku sezonu starty w długim dystansie traktowaliśmy zupełnie na luzie, jako dobry trening, ale teraz okazało się, że zajmujemy druga pozycję w mistrzostwach i będziemy musieli się chyba trochę spiąć."